Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

sobota, 22 czerwca 2013

Dużo się dzieje

Wesele się odbyło i Syn nawet potańczył :-)
Podróż do Krakowa minęła bez przeszkód, Syn przespał całą noc z drobnymi pobudkami. Gdy zobaczyłam znak Kraków poczułam się jak w domu. U babci moje znajome kąty sporo się pozmieniały od ostatniej wizyty. Dobrze, że park i znajomy plac zabaw zostały bez zmian :-) No może trochę drzewa urosły :-) Kuzyni też podrośli :-) Młody prawie cale dnie spędzał u nich w pokoju (nie ma to jak widok 16-latka i 12-latka bawiącego się z 1,5-rocznym szkrabem), oglądał trofea i medale. Bo muszę wtrącić nieskromnie, że obaj trenują piłkę nożną, z doskonałymi efektami.
Niedzielny spacer po krakowskiej Starówce przyniosły wiele wrażeń (zwłaszcza dla Bąbla) i wzruszeń. Odwiedziliśmy Kościół Mariacki
Wawel



 i Wisłę
Spotkaliśmy też kaczki na Wiśle
A w Rynku takie "Coś"

Wycieczka po Krakowie dostosowana była oczywiście do możliwości Syna, czyli przy Wiśle pospacerowaliśmy (największą frajdą było patrzenie na kaczki i wodę, najchętniej wykąpałby się w rzece), na Wawelu zobaczyliśmy tylko dziedziniec (Syn miał inne plany- wolał siedzieć na trawie pod zamkiem i ją wyrywać, ale nie po to go wieźliśmy ok 500km! ), szybki spacer po Sukiennicach, Starym Rynku i ulicy Floriańskiej, podwieczorek pod Barbakanem w towarzystwie gołębi i powrót tramwajem. W drodze z tramwaju do domu wpadliśmy na shake'i do McDonalda (tak tak wiem, że to fast food, śmieciowe jedzenie i tak dalej ale shake'i kocham i czasami się na nie kuszę) i tak mój Syn pokochał shake'i :-)
Powrót na Podlasie był dość niespokojny bo wracaliśmy całą noc z burzą. W dodatku pan Krzysiu Hołowczyc pogubił się w Warszawie i tym sposobem urządziliśmy sobie godzinną wycieczkę objazdową (na trasie znalazł się całkiem nieplanowany widok Pałacu Kultury i Nauki, Stadionu Narodowego i Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji). Nie tylko pan Krzyś zawiódł, pomogła nam też pogoda- a konkretniej deszcz, który w tym dniu zalał stolicę. Po restarcie GPS-a udało się wyjechać z miasta stołecznego i dalej bez przeszkód zajechaliśmy do domu.
Z Krakowa przywieźliśmy zdjęcia, wspomnienia, oscypki i moją babcię a Młodzieńca prababcię. Milo było zobaczyć rodzinne miasto. Może za rok uda nam się tam wrócić?
Teraz mam niezły młyn w domu bo Syn przesiaduje całe dnie na podwórku, sam już chodzi więc trzeba go pilnować 100 razy bardziej niż wcześniej, jest babcia a w przyszłym tygodniu wybieram się na kurs prawa jazdy. Po latach namawiania przez znajomych. Mąż jakoś nie nalegał ale wspominał przy okazji imprez, że by się przydało. Więc idę. Może się nie rozbiję na pierwszej ani kolejnych lekcjach.