Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

czwartek, 25 września 2014

Blisko, coraz bliżej- 34 tydzień.

Zaczęłam 34 tydzień ciąży.
Zostało mi w najlepszym wypadku 6 tygodni do porodu.
Kiedy to zleciało???
Zdaje się, że czas od marca do teraz minął szybciej niż mrugnięcie...

Ciężko, coraz ciężej...
Nie ukrywam, że drugą ciążę znoszę gorzej niż pierwszą.
W pierwszej miałam czas na odpoczynek zawsze gdy potrzebowałam a teraz...
nawet gdy przysiądę na chwilę to zaraz T. przybiega i prosi o picie, jedzenie, wspólną zabawę etc.a jeszcze obowiązki domowe...
I jakoś nie mam czasu cieszyć się tą ciążą i maluchem jak w pierwszej. 
Dopiero wieczorem jak już wszyscy położą się spać mam chwile dla siebie by pomyśleć o dziecku, pocieszyć się nim, zaplanować zakup brakujących rzeczy (a jest ich na szczęście niewiele). Może dlatego chodzę teraz tak późno do łóżka?

A jeszcze te hormony ciążowe...
Łatwo mnie wyprowadzić z równowagi (przepraszam Cię Synu, że nie jestem w stanie czasem wytrzymać Twojej pomocy w kuchni, kolejnej posikanej pary majtek- Młody lubi widzieć jak siusia więc często kuca nad nocnikiem zamiast usiąść porządnie i moczy sobie majtki plus podłogę, powtarzanego po raz 50 przez Ciebie jakiegokolwiek zdania) co się kończy czasem moim krzykiem a potem płaczem. Przez co, Ty biedny Synku, nauczyłeś się mówić do mnie "nie płacz mamo" jak się zaczynam rozpędzać przez te hormony...  

Rozczulam się najbardziej gdy Syn przylatuje ni z tego ni z owego się przytulic, powiedzieć "kocham cię mamo" i wycałować. Dzidzię też całuje przez brzuch (ostatnio w poczekalni u lekarza zebrało mu się na amory brzuszkowe i zaczął mi bluzkę podnosić do góry bo koniecznie chciał dać całusa w goły brzuch), kładzie rękę na brzuchu w oczekiwaniu na ruchy a to już totalnie mnie rozpuszcza i mija wszelka złość :-) 

Jak będzie po porodzie? 
Chyba dobrze :-) 
Lżej bo bez brzuszka a ciężej bo dojdzie masa nowych obowiązków.
Dzieci to nie tylko ciągłe zmęczenie, harówka, krew, pot i łzy ale też masa radości, wzruszenia i poznawania świata oczami dziecka :-) Tego się trzymam :-)


Dzisiejszą notkę sponsoruje histeria mojego Pierworodnego gdy włączam pralkę (wrzeszczy tak, jakby ubraniom w pralce krzywda się działa- taki empatyczny? ) więc piorę wieczorami gdy śpi a , że dziś poszedł spać późno (no dobra i mi się przysnęło przy nim z godzinkę) i prania na dwie pralki więc czekam aż skończy się prac by móc powiesić...lub przynajmniej wynieść do suszarni tak, żeby dziecię nie widziało pełnej pralki.  

czwartek, 11 września 2014

Rowerowe love

Syn od dłuższego czasu lubił przesiadywać na cudzych rowerach. Jednak ani do trójkołowca ani z do roweru z pedałami i doczepianymi małymi kółkami nie miał wystarczającej pary w nogach. Poza tym Syn jest z tych niższych dzieci więc i nogi miał za krótkie do takich rowerów.
Po rozeznaniu rynku i poczytaniu opinii fizjoterapeutów (zwłaszcza mojego guru Pawła Zawitkowskiego) uparłam się na rower biegowy.
Tu sprawa też prosta nie była bo większość rowerków jest dla dzieci 3+ i są zwyczajnie za duże na mojego dwulatka. Przekopany internet i odwiedzonych kilka salonów rowerowych w mieście nie dało rezultatów. Na szczęście koleżanka nam podpowiedziała gdzie kupowała rower dla swojej córy i tak zawędrowaliśmy do Decathlona. 
Syn wybrał taki rowerek:

Jak wsiadł to nie chciał zejść, ciężko było mu wytłumaczyć, że to jest model wystawowy a my musimy wziąć w pudełku. 

Rower kupiliśmy w maju, początkowo Syn chodził z nim zamiast jeździć ale po miesiącu już poruszał się na nim jak trzeba. Po kolejnych dwóch tygodniach potrafił się rozpędzić i podnieść nogi do góry by utrzymać przez dłuższą chwilę równowagę. Teraz już tak szybko śmiga, że za nim nie nadążam :-) 
Chyba nie muszę wspominać jakie zainteresowanie wzbudza Syn gdy jedzie swoim dwukołowcem :-)

U nas rower stał się godnym następcą wózka, z którego chciałam zrezygnować przed narodzinami Małej. 
Syn jeździ nim dosłownie wszędzie nawet do mojej Mamy musimy go zabierać bo jest płacz.
Mały cyklista.