Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

czwartek, 31 października 2013

Halloween

Dziś Halloween. Coraz więcej ludzi dorosłych a także niestety dzieci dają się wciągać w to "święto". 
Uważam, że zanim zacznie się coś świętować przydałoby się poznać genezę tej okazji..

Dlatego przedstawię Wam garść informacji na temat tego, wątpliwego, święta:
1. Dokładna geneza powstania Halloween nie jest znana. Jedna teoria mówi, że może ono się wywodzić z rzymskiego święta na cześć bóstwa i nasion. Druga wskazuje na celtyckie korzenie Halloween. 31 października Celtowie świętowali Samhain: żegnali lato, witali zimę i obchodzili święto zmarłych. Celtyccy kapłani (druidzi) wierzyli, że noc z 31 października na 1 listopada (czyli koniec i początek roku wg ich kalendarza) jest magiczna. Tej nocy granica pomiędzy światem żywych i zmarłych jest najcieńsza i duchom łatwiej jest przeniknąć do naszego świata. 
Warto wspomnieć, że Samhain to pogański bożek śmierci, okultyści na jego cześć, poza różnymi rytuałami, składali także krwawe ofiary z ludzi (dorosłych i dzieci). Założyciel kościoła szatana i jednoczesne twórca biblii szatana Anton La Vey pisze, że „Halloween jest najważniejszym dniem w roku Kościoła szatana.”

2.  Jack-o'-lantern czyli wydrążona dynia.
W starożytności wydrążona i podświetlona dynia umieszczona koło domu oznaczała, że jego mieszkańcy czczą szatana i należą im się względy demonów. Dziś to symbol potępionych dusz. 

3. Przebieranie się za straszydła, kościotrupy i inne strachy.
Celtowie wierzyli, że tej nocy po ziemi kręciły się duchy a wkładanie czarnego lub przerażającego stroju miało za zadanie przekonać duchy, że jest się jednym z nich. Zły duch miał zostawić takiego człowieka w spokoju.

4. Cukierek albo psikus.
W amerykańskiej wersji dzieci chodzą od domu do domu i proszą o cukierki w przeciwnym razie napsocą. Druidzi także chodzili od zamku do zamku i prosili o poczęstunek. Jednak im nie chodziło o łakocie ale o młodą dziewczynę, którą palono na stosie w ofierze szatanowi. Jeśli dostali, co chcieli w podzięce zapalali świecę zrobioną z ludzkiego tłuszczu i umieszczali w wyrzeźbionej głowie. Miało to chronić przed śmiercią domowników "z rąk" demona. W przypadku nie otrzymania podarunku znaczyli drzwi takiego domu aby demony i szatan mogły w najbliższą noc kogoś zabić (co zdarzało się bardzo często).

A oto uroczy wierszyk jaki dzieci mówią chodząc od domu do domu:

Duchy, zjawy i upiory,
Diabły, strzygi, inne zmory,
Dzisiaj ze swych grobów wstają
i do Twoich drzwi pukają,
Jeśli nie chcesz ich się bać,
Musisz im cukierka dać.(...) 

5. Wyśmiewanie święta Wszystkich Świętych
 Przytoczę słowa profesora Stanisława Krajskiego: „Już w czasach średniowiecza czarownicy i czarownice kultywowali praktyki Halloween. Nazywano go Nocą Czarów. Diabeł i jego naśladowcy mogli zebrać się razem, by w przeciwieństwie do Kościoła katolickiego, w którym obchodzono 1 listopada jako dzień Wszystkich Świętych, wyśmiewać się z tego przez uprawianie swoich praktyk (…).

Chyba jest jasne, że jestem zdeklarowaną przeciwniczką tego pseudoświęta? Święta, które promuje zło, czarną magię, wyśmiewa śmierć. Święta, które ma niejasną i raczej mroczną historię. Święta, podczas którego odnotowuje się więcej brutalnych przestępstw. 
Jestem przeciw także z powodu swojej wiary- jestem katoliczką, żaden to sekret. Od niedawna stałam się bardziej religijna niż wcześniej. Staram się czytać różne rzeczy i dlatego jestem świadoma zagrożeń jakie niesie ze sobą magia, okultyzm, szatan. Zagrożeń jakie czyhają na dorosłego, nie mówiąc o podatnym na wpływy dziecku. Nie chcę aby mój syn brał udział w wątpliwych niby niewinnych zabawach przy okazji Halloween. Droga do duszy dziecka jest prosta. 

Do napisania posta skłoniła mnie wypowiedź pewnej mamy na FB, która napisała (cytuję): " błagam cie kobieto.... hello kitty i kucyki pony to też wytwór szatana... no tak lepiej w halloween isc do koscioła posłuchac co ma do powiedzenia kolejny pedofil". 
Czy da się to jakoś skomentować? Czy jest sens przekonywać taką osobę o zagrożeniach wynikających z poddawania się okultystycznym praktykom skoro nie potrafi czytać ze zrozumieniem tylko czyta (najpewniej) same nagłówki bez wgłębienia się w daną tematykę. Bo zamiast poczytać szerzej na temat stanowiska kościoła o różnych rzeczach woli bazować na ochłapach rzuconych przez media mających za zadanie (nie zawsze!) wywołać sensację. Podobnie z księżmi-pedofilami. Czytałam, że odsetek księży z takimi skłonnościami jest niższy w porównaniu do innych zawodów. No ale nie o tym ten post!
Przemyślenia i decyzję o obchodzeniu Halloween zostawię Wam. 
Podzielcie się ze mną tym :-) 

Podczas pisania korzystałam z:
 http://www.traditia.fora.pl/szatan-nie-umarl-ezoteryka-okultyzm-balwochwalstwo,44/o-halloween,5096.html
http://www.ceszke.pl/
http://www.traditia.fora.pl/szatan-nie-umarl-ezoteryka-okultyzm-balwochwalstwo,44/halloween-jako-celebracja-okultyzmu-i-satanizmu,1005.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Halloween
http://www.naszdziennik.pl/mysl/58238,halloween-czas-dla-zlych-duchow.html

wtorek, 22 października 2013

Odstawienie od piersi



Od początku października T. jest bez piersi w dzień.
Myślimy z Mężem o drugim dzieciątku dlatego wolę najpierw spokojnie małego odstawić a potem trochę się zregenerować i wtedy się starać.
 Pierwszy dzień przed drzemką był koszmarny. Najpierw poczytaliśmy, potem się poprzytulaliśmy aż w końcu włożyłam go do łóżeczka  i się zaczęło. Nie płakał on wył...cichutko do poduszki a mi po 5min łzy w oczach stanęły, serce drżało...i już już miałam się złamać, ale pomyślałam, że muszę być konsekwentna. Trzymałam Małego za rękę, głaskałam w tle kołysanki i po pół godziny usnął.
Za to wieczorem po kąpieli (tak jak było obiecane) dostał cyca to dopadł, tak szybko ssał, że szybciej niż zazwyczaj, najadł się i nie miał siły ciągać :-)
Zostawiłam na razie karmienie wieczorne, nocne i poranne.
Nie chcę go nagle odstawiać. Poza tym nie czuję się na razie na siłach, żeby całkiem go odstawić. Nie ukrywam, że serce boli jak mały prosi o cyca w dzień a ja mu nie daję, na szczęście (tfu tfu) nie dopomina się już za często. Jak chce pierś to najpierw mu tłumaczę jak się umawialiśmy, mówię kiedy dostanie i proponuję mu przytulenie lub wymyślam tysiąc zabaw i zajęć. Dziś nie dał się zająć niczym ale wypił mleko ze szklanki. I tego chyba mu się chciało :-)
Planuję całkowicie zrezygnować z karmienia w okolicach drugich urodzin. Planu i pomysłu na to jeszcze nie mam. I sił. Bo trzeba mieć dużo siły i samozaparcia w odzwyczajaniu dziecka od czegokolwiek (a mając piersi zawsze "pod ręką" jest jeszcze trudniej). Jestem pewna, że gdyby nie pomysł o drugim dziecku długo bym jeszcze karmiła.
Wiem, że można karmić będąc w ciąży i potem dwójkę na raz ale boję się sytuacji gdybym musiała (oby nie!) znaleźć się w szpitalu a Mały zostałby w domu bez mamy i cyca. Byłby sajgon. No i nie wiadomo jak się sytuacja potoczy. Dlatego wolę go zawczasu odstawić niż, żeby potem miał poczucie że to rodzeństwo zabrało mu coś co kocha (czytaj: pierś).

A może Wy macie jakiś plan na odstawienie dziecka?
Zabrać od razu na raz czy może eliminować po kolei karmienia- np. najpierw nocne, potem poranne a na końcu wieczorne?

niedziela, 20 października 2013

Walki ciąg dalszy

Wczoraj po 10 Syn już poczuł się na tyle dobrze, że się bawił. W miarę dobrym humorze wytrzymał do wieczora, nawet jadł chętnie tylko na kąpiel nie miał ochoty.
O 23 powtórka z rozrywki (z wersją 1 i 2). Efekt: brudne łóżeczko i szafa.
Dziś pobudka o 6, potem o 7 i już koniec spania. Dupsko odparzone (przez biegunkę), gardło podrażnione (wymioty) ale Mody o dziwo w dobrym humorze. Przespał się o 10, potem padł o 13 na moich rękach. O 15 się obudził, zaczęłam go przewijać a on w tym momencie zaczął wymiotować. Na leżąco. Więc ja automatycznie podniosłam go do góry a on się zachłysnął wymiocinami. 
Widziałam jak mój Syn dusi się, nie da rady złapać oddechu a moja cała wiedza na temat ratownictwa gdzieś się ulotniła...jego przerażone wytrzeszczone oczy, czerwona twarz w grymasie bólu i strachu będzie mnie długo prześladowała...po krótkiej chwili (maks minucie ale dla mnie trwało to wieki), po odwróceniu go twarzą do ziemi złapał oddech...jego płacz, wręcz wycie trwało dobrą godzinę...
Potem pojechaliśmy na pogotowie (bo bałam się zachłystowego zapalenia płuc) na szczęście wszystko ok, dostaliśmy listę leków do wykupienia i skierowanie do szpitala na wszelki wypadek a w poniedziałek do rodzinnego na kontrolę. 
Teraz Synuś śpi a ja dziękuję Bogu, że przeżył. Bo było blisko...bardzo blisko...chyba w nocy nie zmrużę oka bo będę czuwać....
Boże daj mi siłę by to wszystko przetrwać...daj zdrowie dla mojego Synka...

piątek, 18 października 2013

Wieści z frontu...

chorobowego niestety :-(
4.30 Młodego mdli i rzyga na poduszkę, którą wspólnie dzielimy
Alarm na pokładzie, Mąż obudzony przyniósł ręczniki i już wiemy, że po spaniu. Mały na przemian wymiotuje, marudzi, płacze, śpi i ssie pierś. 
Mąż 5.30 jedzie do pracy a ja zostaję sama na polu bitwy. Dobrze, że zdążyłam zwierzyniec nakarmić (plułam sobie w brodę, że sama nie zjadłam bo śniadanie dane mi było o 10 zjeść dopiero). 
Wymioty i płacz trwały do 10 (z przerwami na oglądanie bajek ale koniecznie na moich kolanach) potem mały jakby nigdy nic zabrudził pieluchę i poprosił o mniamu więc dostał jabłko. I poleciał się bawić. Gotowałam ryż a on płacze, że mniamu i mniamu. Ugotował się ufff...uratowana? A skąd- nie chce i już. 
Ale przezorna matka wstawiła w międzyczasie marchewkę i ziemniaka. Marchewce Synu nie dał się dogotować i zjadł 3 na miejscu. Półtwarde. Potem dojadł ziemniakiem i się najadł.
Teraz śpi a ja kawę piję i się relaksuję. A bałagan radośnie rozgaszcza się w kątach. 
Huk z nim. Przyjedzie Mąż to się jakos wspólnie ogarnie bo ja jestem wykończona.
Czasem się wkurzam, że jestem na wychowawczym (ze względu na finanse) ale w takich sytuacjach chwalę sobie takie rozwiązanie. Zawsze chwalę (być zawsze przy dziecku, obserwować jak rośnie, rozwija sie i uczy to bezcenne doświadczenie) ale w trakcie choroby jestem spokojna bo nie denerwuję się czy mnie zwolnią bo przyniosę L4, nie myślę co o mnie sądzi pracodawca. 
Choroba dziecka to najgorsza rzecz jaka się może przydarzyć. Po stokroć wolę być chorą ja niż Syn. 
Ale tfu tfu!
Wyganiam już to choróbsko z domu. Sio!

czwartek, 17 października 2013

Jestem Bogiem czyli magia Magika

"Jestem Bogiem
Uświadom to sobie sobie
Ty też jesteś Bogiem
Tylko wyobraź to sobie sobie"

W związku z obejrzanym wczoraj filmem "Jestem Bogiem" chodzi za mną ten kawałek. I pewnie pochodzi z kilka dni. Bo ja tam mam, że jak coś mi wlezie do głowy to posiedzi tam trochę czasu.
Kiedyś, gdy miałam lat naście, słuchałam namiętnie Paktofoniki i innych składów hiphopowych. Byłam wciągnięta na maksa w ten klimat potem jakoś troszkę oddaliłam się od niego. Ale raz na jakiś czas dostaję etapu na słuchanie hip hopu (chociaż przeważnie nie słucham muzyki w domu) i z dzień-dwa słucham. I przypominam sobie te lata szalone, beztroskie. I myślę o tym jak szybko to minęło (nie żałuję wczesnego zamążpójścia ani urodzenia dziecka), raczej pojawia się nostalgia za utraconymi na zawsze, wolnymi od trosk, chwilami. Chociaż piosenki PFK, Magika i innych otworzyły mi oczy na problemy z jakimi borykają się ludzie i, że życie wcale nie zawsze jest kolorowe. Mogę ze śmiałością powiedzieć, że hip hop po części mnie ukształtował (w zasadzie jak wszystko, co nas w życiu spotyka).
Magik był osobą niezwykłą i utalentowaną, miał w głosie magię, która przyciągała i te oczy...jak dla mnie przeraźliwie smutne (przynajmniej na tych zdjęciach, które dane było mi oglądać). Przyciąga mnie do tej pory...
Nie wiem czy rodzice mieli świadomość tego, co słucham. Mama czasem zwracała uwagę na dużą liczbę przekleństw ale nic poza tym. 
Ja postaram się nie wtrącać w upodobania i gusty mojego syna ale interesować się tym czym się interesuje on. Co mi z tego wyjdzie? Na razie
"Łapię chwile ulotne jak ulotka
Ulotne chwile łapię jak fotka"
i cieszę się dniem dzisiejszym :-)

PS. Zacytowane fragmenty pochodzą z repertuaru Paktofoniki
album: Kinematografia

sobota, 12 października 2013

Konkursowe macierzyństwo.

Wzięłam udział w konkursie Zaradnych Matek. Pod artykułem porównującym macierzyństwo z trzech różnych światów- krajów trzeba było napisać czym dla mnie (nas kobiet) jest macierzyństwo, "sposoby" na wychowanie dzieci. Artykuł powstał na bazie książek "Bojowa pieśń tygrysicy" Amy Chua i "W Paryżu dzieci nie grymaszą" Pameli Druckerman. Zapowiadają się one ciekawie więc muszę je dodać do lektur do koniecznego przeczytania (muszę sobie gdzieś taka listę stworzyć bo ja dużo rzeczy chcę przeczytać a potem zapominam... :-( ). 

Czym jest dla mnie macierzyństwo?

Macierzyństwo, wg mnie, to fascynująca droga, długa i wyboista, ale fascynująca. Cudem jest uczestniczenie w rozwoju i wychowywaniu nowego małego człowieka. I choć bywa trudno bo zdarzają się różne problemy to nic bardziej nie nagradza naszego trudu jak uśmiech dziecka.
Nie jestem za wychowaniem bezstresowym, nie da się wychować dziecka bez stresu, ale jestem matką, która wczytuje się w sygnały wysyłane przez dziecko i, która, o ile to możliwe i nie jest wymyślną fanaberią, spełnia zachcianki dziecka (często łapię się na tym, że spełniłam każde jego życzenie ale w tej samej chwili dopadają mnie wątpliwości czy nie na za wiele mu pozwalam, czy w ten sposób nie wychowam człowieka, który zawsze dostaje co chce, często mam dylemat a na rozwiązanie jet sekunda bądź dwie).
Idę za każdym razem gdy Syn płacze (także w nocy), ale nie lecę gdy się przewróci (czekam na jego reakcję, jeśli płacze- przytulam, często właśnie nie płacze i to tez jest fajne). Pomimo, że Syn skończył już 21 miesięcy nadal karmię go piersią bo wiem, że tego kontaktu potrzebuje i nie słucham “mądrych rad”, że już za duży na ssanie (to mówi mama, która nie umie odebrać 3-letniemu dziecku smoczka) albo, że mój pokarm jest bezwartościowy. Nie słucham ich bo tylko ja i mój mąż wiemy, co jest najlepsze dla naszego dziecka.
Czytam porady i serwisy dotyczące wychowania i pielęgnacji dziecka. Ale zanim wcielę w życie muszę przemyśleć czy są zgodne z moimi przekonaniami, jak przyjmie je mój syn, czy mi się chce je wcielić w życie i je potem stosować. I tu wychodzi moje kolejne założenie- konsekwencja. Staram się być konsekwentna, jeśli ostrzegam syna, że za jakieś złe zachowanie trafi do kąta a on tego nie przestanie robić to tam trafia. Tłumaczę dlaczego tam siedzi, zostawiam (nawet jeśli płacze) na krótko (bo mi się serce kraje), wracam i znów mówię dlaczego został ukarany. Potem musi mnie przeprosić (ja jego też przepraszam jeśli zawiniłam) i tego kogoś komu zrobił krzywdę (nawet psa czy kota). I nie wypominam mu, że był niegrzeczny tylko chwalę, że przeprosił. Konsekwencja obejmuje także obietnice- jak coś obiecam to muszę to spełnić i kropka (dlatego rozsądnie obiecuję).
Nie staram się być Matką Idealną tylko Matką Dobrą dla swojego dziecka. Czasem jestem zmęczona, czasem mi się nic nie chce, czasem mam dość swojego kochanego syneczka- daję sobie do takich zachowań pełne prawo bo ja jestem tylko człowiekiem a on ma także tatę. Jak sobie odpocznę pomimo bałaganu w domu, wyjdę z psem choć na krótki spacer od razu jestem bardziej stęskniona i mi się więcej chce.
 Jestem Matką Szczęśliwą i Zadowoloną ze swojego życia. Lubię bawić się z moim synem i odkrywać świat. Pozwalam mu na rzeczy, na które moja mama mi nie pozwalała np. bawić się ciastem, taplać się w błocie (całościowo łącznie z głową i włosami) i ogólnie robić bałagan.
 Macierzyństwo to długa i wyboista, lecz dająca dużo szczęścia i miłości, droga. Zacytuję z internetu: Zawód Matki jest najlepiej opłacanym zawodem bo pensja jest wypłacana w czystej miłości”.
To jest mój pomysł na wychowanie- jasne zasady (czasem podlegające dyskusji i modyfikacjom), ogrom miłości i pełna akceptacja dziecka.

 http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecie,macierzynstwo.php

czwartek, 10 października 2013

Liebster Blog Award

Mama (Nie)Idealna nominowała mnie do jakże zaszczytnego tytułu Ulubionego Bloga (czy coś w ten deseń :-) ). Podejmę wyzwanie. Zaczynam.

Zasady Liebster Blog Award:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Oto pytania jakie otrzymałam:

1. Ulubiona zabawka Twojego dziecka ( ulubiona przez Ciebie nie przez dziecko)

Duży biały miś, którego Syn dostał od dziadka z okazji pierwszego Dnia Dziadka :-) I książki.

2. Najgłupsza zabawa z dzieckiem

Chowanie się pod kocem i wydawanie dźwięków różnych zwierząt...głupie ale rozśmiesza w najbardziej ponury i marudny humor :-) Oczywiście to matka się wydurnia :-)

3. Podaj przepis na swój ulubiony szybki obiad dla mamy i dziecka

Spaghetti- makaron 7 min, podsmażenie mięska ok 10min, odgrzanie sosu swojej roboty ze słoika (nie liczę czasu poświęconego na robienie go w ilościach hurtowych...) 3min i GOTOWE :-)

4. Jaką najdziwniejszą rzecz w życiu zrobiłaś?

Przyszłam do szkoły (czasy gimnazjalne...) przebrana za czarownicę na Pierwszy Dzień Wiosny. Był konkurs na najfajniejszy kostium tylko, że żadna z nas (mnie i 5 innych koleżanek) nie doczytałyśmy o przebraniu za wiosnę. Mam nawet zdjęcie- czarownica była ze mnie pierwsza klasa (małe dzieci przede mną uciekały :-) )- wiecie włosy na tapir, fioletowe oczy, pajęczyna na twarzy, podarte ciuchy...hehehe :-)

5. Miasto/blok czy wieś/dom?

Wieś i dom :-)

6.   Czy wierzysz, że zwykłe rzeczy, takie codziennego użytku, mogą przynosić szczęście albo pecha?

Generalnie nie wierzę, ale przywiązuję się do szczególnych, dla mnie, rzeczy i traktuję jako przynoszące szczęście.

7.  Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa, taka, którą pamiętasz do dziś i często do niej wracasz?

Dzieci z Bullerbyn- ze względu na sielskie dzieciństwo :-) I "O psie, który jeździł koleją" bo jam psiara i lubię takie historie. Zapomniałabym jeszcze o Ani z Zielonego Wzgórza, przeczytałam całą serię.

8. Co najbardziej cenisz w ludziach?

Stosunek do innych ludzi, zwierząt i przyrody. Wychodzę z założenia, że skoro kogoś lubią zwierzęta i on je lubi to nie może być złym człowiekiem. Także podejście do takich wartości jak: rodzina, życie i zdrowie. Nie lubię ludzi, którzy cenią kasę (jako wartość), nie szanują siebie, przedkładają znajomych nad rodzinę.

9. Czy mówisz co myślisz, czy myślisz co mówić?

Zależy w jakim towarzystwie- wśród rodziny i przyjaciół mówię, co myślę. Wśród obcych- myślę, co mówię.

10.Bez jakiego dobrodziejstwa technologii, które mają prawie wszyscy, mogłabyś się obejść?

Bez tych wszystkich wymyślnych, mało potrzebnych  i diabelnie drogich gadżetów. Mogę dodać też telewizor.
 
11. Czego zawsze chciałaś się nauczyć, a brakowało Ci czasu?

Kiedyś tak nie miałam, ale teraz chciałabym się nauczyć szyć. Ale trzeba posprzątać, uprać, uprasować, ugotować, ogarnąć psa i kota, zadbać o swoje, mężowskie i dziecięcia potrzeby. Jak już to wszystko zrobię- jest wieczór, chwilę odpocznę i już mi brakuje sił na zmagania z maszyną. Ale mam upatrzone materiały i mam plan uszycia chustek-bandanek pod szyję dla Syneczka. Wtedy wszytko będzie brudem obrastało... :-)

Do Liebster Blog Award nominuję:
http://ammniam.pl/
http://dzikuski.blogspot.com/
http://mpogodzinach.blogspot.com/
http://wyczekana.blogspot.com/
http://mamaczyta.pl/
http://kruszka.blox.pl/html
http://mamapogodzinach.blogspot.com/

A to moje pytania:
1.Jaki jest Twój najpiękniejszy moment w życiu?
 2. Kino czy teatr, książka czy telewizor?
3. Jaka książka najbardziej Tobą poruszyła/ wstrząsnęła?
4. Czy byłabyś w stanie poświęcić swoją pasję na rzecz drugiego człowieka?
5. Czy Twoje marzenie już się spełniło czy czeka na spełnienie?
6. Kto Cię inspiruje, daje kopa do działania?
7. Jakie jest Twoje ulubione zwierzę bądź roślina?
8. Dokąd chciałabyś najbardziej pojechać?
9. Czy jesteś szczęsliwa?
10. Jaki jest Twój ulubiony deser?
11. Napisz swoją myśl na temat świata, coś co chciałabyś przekazać światu.

wtorek, 8 października 2013

Zabawaki edukacyjne, multifunkcyjne...czyli jak wybierać zabawki i nie zwariować.

Nie wiem czy wszyscy rodzice tak mają czy tylko ja.
Przeraża mnie ilość zabawek dostępnych na rynku.
Może nie sama ilość, bardziej mnogość zabawek, które mają za zadanie "uczyć" nasze dzieci.
Napis "zabawka edukacyjna" wręcz wylewa się opakowań. Wszystkie one mają za zadanie nauczyć czegoś. Jestem na etapie 20-miesięcznego dziecka więc napiszę pod tym kątem czego moje dziecko ma nauczyć się korzystając z zabawek edukacyjnych:
- kolorów
- liczb (serio? na pewno dziecko zarówno 6-miesięczne jak i blisko dwuletnie o niczym innym nie marzy)
- kształtów (czy moje dziecko jest inne bo klocek w kształcie trójkąta usiłuje wepchnąć w dziurę w kształcie koła i nie pomagają tłumaczenia, pokazywanie gdzie jest właściwy otwór "on ma tam wejść i koniec")

O ile niektóre zabawki są pomysłowo i porządnie zrobione to jeszcze można im wybaczyć.
Ale niektóre wołają o pomstę do nieba.
Zbyt delikatne, nieestetycznie wykonane, niecertyfikowane materiały, "samobawiące".
Właśnie te "samobawiące" zabawki mnie irytują najbardziej (z serii: wciśnij i popatrz jak ładnie gram/migam). I jeszcze są ładnie nazwane: multifunkcyjne lub wielofunkcyjne (często grają, śpiewają, świecą, migają jednocześnie), interaktywne. Otwierając serwis aukcyjny w zakładce zabawki oczopląsu można dostać od tych nazw bo prawie wszystkie zabawki nazwane są mianem "edukacyjnych i wielofunkcyjnych" jakby zabawka nie mogła służyć wyłącznie do zabawy. Czy naprawdę dziecko potrzebuje kilkudziesięciu zabawek uczących je liczyć, literek, kolorów, kształtów? Najczęściej w rytm wkurzających (rodzica) melodyjek, których żadnym sposobem nie da się wyłączyć. A już porażką są zabawki, które same się włączają mając za zadanie zwrócić uwagę dziecka na siebie (czasem w środku nocy).
Syn ma dwie zabawki edukacyjne (kierownicę Vtech- przydaje się w aucie bo może kierować jak tata, i Uczony Warsztat z narzędziami z Fisher Price- dostał z okazji roczku, przez pół roku hit a teraz stoi i się kurzy) a reszta to maskotki i plastikowe auta.
Zgadnijcie czym najchętniej się bawi?
Autami.
Ma tira z naczepą z Wadera, lawetę, dwie koparki, traktor z przyczepką.
Nic nie gra, nic nie śpiewa, nic nie świeci a i tak moje dziecię potrafi bawi się nimi SAM nawet godzinę. I sam robi muzykę do tej zabawy :-) Bum bum i bziumm rządzi. 
Zapomniałabym o kartonach Tak, takich zwykłych szarych kartonach, które mój Syn traktuje jak garaż lub schowek na siebie (w zależności od nastroju). Jak do tego dodać kota, który włącza się do zabawy z Młodym (nawet autka sama łapą przesuwa!) to już przepis na zabawę genialną :-)
Żeby nie było, że Syn się tylko "męskimi" zabawkami bawi- odziedziczył po mnie lalkę....hehe...nosi ją, przytula, całuje :-) Raz nawet chciał nakarmić piersią (moją :-) ). Zresztą wszystkie zabawki lubi karmić- weźmie klocka/auto/misia, przyniesie do talerza i robi am mniam :-)

Kupując zabawki dla dziecka (Synowi w zasadzie nie kupujemy bo ma wystarczającą ilość a i tak baw się kilkoma, no chyba, że jest to autko za 5zł :-) ) zwracam uwagę na  to czym się dziecko interesuje, jakością zabawki (wykonaniem, estetyką, rodzajem zastosowane materiału), czy nie ma wkurzających melodyjek, krajem pochodzenia  no i ceną. Jak nie wiem co kupić to albo radzę się jego rodziców albo kupuję książkę. Uważam, że książka jest prezentem idealnym i zawsze się przyda. Jest ich ogrom na rynku i zawsze można coś znaleźć odpowiedniego i dla małego chłopca i dla większej dziewczynki :-) Nie można pomijać faktu, że czytanie książek rozwija wyobraźnię, wzbogaca słownictwo i uczy kultury. 
Nie zapomnę jak kiedyś kupiłam w prezencie gwiazdkowym książkę dla najmłodszej siostry Męża (miała wtedy jakieś 9 lat i niezbyt lubiła czytać). Jej mina zrzedła...dopóki nie otworzyła jej i nie odkryła, że tam jest mnóstwo ciekawostek o świecie, których nigdzie  nie znajdzie. Książka okazała się trafiona bo nawet teściowa z teściem siedzieli i czytali :-) 
Da się? Da się :-) 

Jeszcze słowo, a raczej obrazek, na temat znaku certyfikatu CE. Jak odróżnić europejski znak CE od chińskiego China Export:


A Wy na co zwracacie uwagę przy wyborze zabawki? Co Was najbardziej wkurza w zabawkach?