Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

piątek, 31 maja 2013

Dzień Matki- dzień szczególny?

Za nami kolejny Dzień Matki. Dla mnie szczególny bo to nie tylko dzień Mojej Mamy ale też Mój Dzień. Zawsze marzyłam i myślałam o tym jak będę się czuła w tym dniu mając dzieci. Teraz już wiem :-) Wyjątkowo :-) Co prawda moje dziecko jeszcze samo laurki nie zrobi ani kwiatka nie przyniesie ale jego uśmiech od samego rana wystarczył mi za cały bukiet kwiatów. Do tego nieporadne kroczki, wyciągnięte rączki i ze słowem "mama" na ustach sprawiały, że byłam wyżej niż w przysłowiowym siódmym niebie. Odlot totalny :-) Zastanawiam się czym sobie zasłużyłam na taki skarb :-) Codziennie dziękuję Bogu za swojego Synka bo jest naj...czy wszystkie matki są tak zakochane w swoich dzieciach? Nie wiem. Ja jestem i dobrze mi z tym :-) Mam tylko nadzieję, że moja miłość jest Mądrą Miłością, ale to pewnie będzie się dało ocenić dopiero za dobrych kilka lat.
Jutro wielki dzień mojego syna- Dzień Dziecka. Będziemy świętować wspólnymi zabawami, może pójdziemy na lody. Myślę, że to najlepszy prezent dla dziecka zamiast kupować zabawki, o które się potem potykamy bo pobawi się chwilę i zapomni (chyba, że pojawia się konkurent do zabawki w postaci jakiegoś dziecka- wtedy wszystkie zabawki są jego ulubione). Moi Rodzice i Brat też doszli do wniosku, że zabawek ma sporo i kupili zjeżdżalnię ogrodową. Radości i zabawy co nie miara :-)
Co u nas więcej?
a) w końcu Syn nauczył się chodzić SAM bez trzymania. Odpycha rękę jak się chce mu pomóc, wytrwale wstaje po każdym upadku (chciałabym mieć tyle cierpliwości i samozaparcia w dążeniu do celu) i nawet próbuje biegać :-)
b) jutro idziemy na wesele, Młody idzie z nami, pobawi się trochę i odtransportujemy go do Moich Rodziców. Mam nadzieję, że nie wystraszy się obcych ludzi i głośnej muzyki. I, że będzie potem grzecznie spał żebyśmy mogli trochę się pobawić.
c) w przyszłym tygodniu wybieramy się na krótkie wakacje do Krakowa. Czeka nas jazda przez całą Polskę. Martwię się jak Syn zniesie podróż- co prawda chcemy jechać nocą, żeby całą drogę przespał jednak mimo wszystko mam obawy.
d) zaczyna grzmieć i Syn mi się budzi więc muszę kończyć.

Do poczytania!

wtorek, 21 maja 2013

Emocje

Muszę nauczyć się panować nad swoimi emocjami. Tymi negatywnymi. Kiedyś byłam spokojniejsza, mało rzeczy mnie denerwowało. Teraz, przy dziecku, moje nerwy bywają napięte do granic niemożliwości. Czasem pękają a ja krzyczę. Źle mi z tym, wstydzę się, że krzyczę na swoje Dziecko i Męża. Ale czasem już nie mogę i nie daję rady. I zamiast ugryźć się w język to jest awantura.
 Ale wiecie jak to jest- dziecko marudzi cały dzień, nic mu nie pasuje, nic nie można zrobić bo odejdziesz od niego na sekundę i jest lament...ręce opadają, traci się cierpliwość i czasem krzyknę.  Potem jeszcze Mąż zdenerwuje czymś i już całkiem dzień popsuty...

poniedziałek, 6 maja 2013

I zęby i gardło

Młody jest na, swoim pierwszym w życiu, antybiotyku. Do wyrzynania się zębów przyplątało się zapalenie gardła. Pani doktor się nie spodobało gardło, a że na wizycie byliśmy akurat przed weekendem majowym to dostaliśmy antybiotyk i syrop przeciwzapalny. Już po dwóch dawkach widać było, że dupka ożyła :-) Chętniej się bawił i miał leszy humor (czytaj: w końcu się ode mnie odkleił). Z jedzeniem innym niż moje mleko nadal cienko. Skusił się co prawda na pizzę mojej roboty, wczoraj zjadł trochę rosołu, potem ogórka świeżego (nasz hit jedzeniowy ostatnio :-) to jedyne co chce wziąć do buzi i zjeść) z ryżem i kurczakiem. Ale potem tylko cyc, tak samo dziś. Śniadania nie chciał ale na zupkę może się skusi :-)
Najgorsze jest podawanie syropów- każdy dostaje po 3 razy dziennie więc 6 razy dziennie mam płacz :-( Na początku tylko łkał żałośnie ale teraz się wyrywa, odpycha rączką moją rękę z lekarstwem a wczoraj na mój widok ze strzykawką z syropem uciekł i się schował. Niestety nie zawsze mam cierpliwość (bo ile można słuchać płaczów, ile można przytrzymywać dziecko, żeby się nie wyrywało i wypiło to cholerne lekarstwo) i czasem krzyknę. Po dobroci jak mu tłumaczę nie skutkuje a wręcz wrzeszczy jeszcze bardziej...czuję się jak oprawca...czy krzywdzę swoje dziecko? Pewnie w jakiś sposób tak bo uczę go, że siłą można kogoś przymusić do czegoś. Uczy się, że jego protest nie jest rozumiany i respektowany. Ale z drugiej strony musi się wyleczyć konkretnie bo potem będzie się ciągnęło za nim. Ale jeszcze tylko do czwartku wytrzymać...
Dobrze, że jest już całkiem zielono i drzewa owocowe kwitną (i pachną). Zrobiło sie całkiem ciepło więc i humor mam lepszy i żyć jakoś bardziej się chce :-)
Na środę "zamówiłam" moją Mamę do pomocy przy myciu okien i sprzątaniu wiosennym :-) A w sobotę Mąż organizuje grilla firmowego :-) Będzie się działo :-)