Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

piątek, 19 grudnia 2014

Żyjemy!

I to jest najważniejsze.
Nikt ani się ani nikogo nie zabił.
Życie z jednym dzieckiem wydaje mi się teraz o wiele prostsze niż przed przyjściem na świat Córki. 
Nawet wtedy gdy Syn miał swoje bunty i zdanie. A ja (o durna!) miałam wtedy wrażenie, że te histerie nigdy się nie skończą i po każdej byłam maksymalnie wykończona (psychicznie i fizycznie).
Bo wtedy do ogarniania było jedno dziecko. Można było spokojnie negocjować. 

A teraz?
Czasem nasze życie wygląda jak jazda bez trzymanki. 
Córka płacze bo głodna/ ma mokro/ zmęczona a spać nie chce. Znalazła się mała-dorosła co nie sypia jak inne noworodki (czyt: śpi z przerwami na jedzenie i ewentualnie zmianę pieluchy) tylko trzeba się postarać, nanosić, wyprzytulać i wybujać, żeby łaskawie oczy zamknęła. Ale pod żadnym pozorem nie wolno odkładać do wózka bo to grozi wybudzeniem i zabawą w usypianie od nowa.
I czasem w tym samym momencie rozlega się syrena nr 2- Syn. Bo go boli oko/noga ewentualnie ręka (wszystko oczywiście udawane oprócz płaczu). Albo chce bajkę ale nie tą tylko inną lub nie chce się ubierać. 
I wtedy mamy płacz synchroniczny. Rozwiązania są dwa: usiąść i ryczeć razem z dziećmi (co będę zapewne czyniła gdy Męża w domu braknie) lub oddelegować Męża do któregoś dziecka (teraz jest łatwiej bo Mąż jest cały czas w domu).
Ale ogólnie uczymy się organizacji i idzie nam to coraz sprawniej.
Najgorzej jest z wyjściem z domu. Pół biedy jak idziemy tylko na spacer bo się tylko ubieramy w kurtki i już. Gorzej sprawa wygląda jak jedziemy do rodziców/ lekarza etc. Tu przygotowania trzeba zacząć godzinę przed planowanym wyjściem z domu. Dobrze, że Córka jeszcze nie mówi i nie kłóci się w co chce się ubrać, ja też wybieram ciuchy z rozpędu (aby wyglądały dobrze) a Syn? Zależy kiedy. Czasem sam wybiera ubrania, czasem ucieka i woli się bawić niż ubierać. 
Wczoraj spóźniliśmy się na wizytę do lekarza prawie pół godziny ale dziś już poszło nam sprawniej i wyszliśmy z domu tylko cztery minuty później niż planowaliśmy. 

Tyle u nas. Czasu wolnego mam zdecydowanie mniej bo albo jedno albo drugie coś chce a jeszcze jest obiad, pranie (prasowanie sobie już odpuściłam, prasuje tylko to, co trzeba), sprzątanie, pies, kot...uff...
Ale liczę, że z czasem będzie tylko lepiej. 

PS. znów poszłam na łatwiznę w kwestii spania- Córka już w szpitalu wylądowała w moim łóżku (sama spać nie chciała, mi ciężko się spało w szpitalu więc chciałam trochę złapać snu), w domu próbowałam położyć do łóżeczka ale Mąż tylko spytał czy mi się chce wstawać co 5 min. Nie chce się więc Mała śpi z nami. Czasem dołącza do nas Syn a Mąż idzie na łóżko Syna, żeby się wyspać :-) Cóż- życie :-)
PS 2. Małżonka proszę nie żałować bo łóżko jest pełnowymiarowe, co prawda takie na styk ale jak się dobrze ułoży to lepiej się wysypia niż ze mną :-) 

piątek, 5 grudnia 2014

Rozwiązanie

20 listopad 2014
Kolejna ważna data w moim życiu.
Narodziny Córy.
Niestety nie moje wyśnione, ale o tym innym razem...
20 listopada 2014 o godzinie 16.25 świat powitała urocza kruczoczarna (po kim??) Dziewczynka. 
Całe 55 cm szczęścia i 3870 g radości.

Na razie poznajemy się wszyscy wspólnie. T. zakochany w siostrze do szaleństwa, przytula ją, śpiewa kołysanki, buja, uczestniczy w przewijaniu i kąpieli.
Kiedy mi to dziecię tak wydoroślało???

Jesteśmy i żyjemy. Zdrowi. 
Mąż na opiece na mnie, potem ojcowski i wraca do pracy dopiero w sylwestra więc mamy sporo czasu na ogarnięcie tematu posiadania dwójki dzieci.
Ale o tym tez innym razem :-)

Teraz idę spać bo nie wiadomo ile snu mi będzie dziś dane tej nocy, zwłaszcza, że jutro Mikołajki.