Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Cieszyć się jak dziecko do utarty tchu

Mój Syn od momentu narodzin (a nawet jeszcze wcześniej) uczy mnie przeróżnych rzeczy.
Dziś przypomniał mi jak można się cieszyć z drobiazgów i śmiać się do rozpuku z dupereli. Synuś cieszył się dzisiaj z m.in. widoku biegnącego psa, spacerowania po trawniku, usiłowania rządzenia psem (Dziecię chciało iść w jedną stronę i psa ciągnęło za smycz a psiur jak to psiur zdanie miał nieco inne :-) ), oglądania kasztanów rosnących na drzewie, spaceru z małą sąsiadką, dzieci w reklamach, powrotu Taty i Babci z pracy i wielu innych rzeczy. Każda z tych sytuacji rozbawiała Małego do łez, mnie na Jego widok też dusiło ze śmiechu :-) On widział, że ja się śmieję i śmiał się jeszcze bardziej :-) Nakręcaliśmy się razem.
Po takiej dawce endorfin idę na piątkowy egzamin na prawko z pozytywnym nastawieniem :-)

Tak tak- nie zdałam za pierwszym razem.
Ale to nic. Teraz liczy się piątek, zbieram siły i do boju! :-)

A na razie cieszę się jak dziecko- aż do utraty tchu :-)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

5 lat minęło jak jeden dzień...

16 sierpnia było 5-lecie ślubu. Mojego i Męża. Ten czas minął dosłownie jak jeden dzień...bywało różnie- w przeważającej większości dobrze a nawet lepiej choć czasami kłóciliśmy się aż iskry szły. Ale kochamy się i to jest najważniejsze :-)
Ten dzień pamiętam doskonale- było gorąco wręcz upalnie. Dom pełen gości z Krakowa a w tym wszystkim ja, trochę zagubiona, trochę jakby to nie mnie dotyczyło :-) Uroczystość w kościele piękna, nie obyło się bez mojego załamania głosu a potem delikatnego śmiechu gdy Mąż nie dał rady włożyć obrączki na mój palec :-) Goście na weselu bawili się do białego rana, w niedzielę poprawiny :-) Dostaliśmy morze dobrych słów i życzeń na nową drogę życia.
Potem przeprowadziliśmy się do mieszkania wujostwa Męża, którzy mieszkają za granicą. Zaczęliśmy budować dom, ja w międzyczasie pracowałam i studiowałam. I przyszedł pamiętny kwiecień 2012, kiedy zostaliśmy obdarzeni cudownym Darem od Boga. Ten Dar narodził się w styczniu 2013 a nasze uporządkowane życie wywróciło się do góry nogami. A we wrześniu czekała mnie obrona pracy magisterskiej. Ale udało się wszystko to, co zaplanowałam i co chciałam :-) To wszystko nie miałoby miejsca i sensu gdyby nie mój Mąż. On mnie wspierał i pocieszał kiedy było trudno, wierzył we mnie zawsze. Są oczywiście także moi Rodzice (zwłaszcza Tata motywował mnie do nauki, powtarzał, że jestem zdolna i powinnam równać do najlepszych, dzięki niemu skończyłam studia i nieśmiało myślę o doktoracie).
5 lat to szmat czasu. Ja się zmieniłam i mój Mąż się zmienił. Nasza Miłość też się zmieniła- z młodzieńczej i szalonej w bardziej dojrzałą. Najważniejsze, że jest  bo jak jest Miłość to jest wszystko i więcej nic nie trzeba :-)

Jutro czeka mnie kolejny egzamin w życiu- zdaję część praktyczną na prawo jazdy. Już zaczynam się denerwować. Trzymajcie kciuki, proszę :-)

sobota, 3 sierpnia 2013

Aniołki

"Aniołka małego masz Mamo w niebie.
Choć tęsknię naprawdę mocno do Ciebie,
Już nigdy więcej nie będziesz sama,
Pamiętam o Tobie, Mamo kochana.

Aniołek mały na chmurce siedzi,
Patrzy jak bawią się inne dzieci.
On sam nie pływa, nie fruwa, nie skacze,
Bo tam, na dole, jego Mama płacze.

Mamo, już dobrze, nie płacz, kochana.
Jestem tu, blisko Naszego Pana.
On ból Twój ukoi, a mnie przytuli,
Najświętsza Mateczka do snu utuli.

Nie pytaj, Mamo, ciągle:"Dlaczego?".
To tajemnica, nawet dla Niego.
On kocha nas wszystkich, Ciebie i Tatę,
I kiedyś też Was zaprosi, tu do nas, na herbatę.

Nie płacz, już Mamo, zostałaś wybrana,
Na Matkę Anioła, przez Naszego Pana.
On wie, co robi, choć teraz to boli,
Większego nie możesz krzyża nieść, On nie pozwoli".

Ten wiersz znalazłam w komentarzach boga o pewnym chłopcu i już całkiem mnie on rozkleił...
Dziś rano odszedł 4-letni Szymon. Nie był to nikt z rodziny, ba nawet nie znajomy. Podczytywałam bloga o Nim od jakiegoś czasu. Szymek walczył z ciężką chorobą nowotworową...Zresztą, jeśli macie ochotę, poczytajcie sami: http://szymonefler.blogspot.com/
Jestem w stanie pogodzić się z wieloma rzeczami- jednak choroba, ból i śmierć dziecka jest dla mnie niepojęta...wręcz abstrakcyjna...Z tym nigdy, wybacz mi Boże, się nie pogodzę...
Płaczę bo nie umiem przejść obok cierpienia dziecka i jego rodziców obojętnie. Płaczę bo serce mnie boli- boli podwójnie bo jako matka nie potrafię sobie wyobrazić bólu matki, która traci swoje ukochane dzieciątko...
Śpij spokojnie Aniołku!