Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

piątek, 18 października 2013

Wieści z frontu...

chorobowego niestety :-(
4.30 Młodego mdli i rzyga na poduszkę, którą wspólnie dzielimy
Alarm na pokładzie, Mąż obudzony przyniósł ręczniki i już wiemy, że po spaniu. Mały na przemian wymiotuje, marudzi, płacze, śpi i ssie pierś. 
Mąż 5.30 jedzie do pracy a ja zostaję sama na polu bitwy. Dobrze, że zdążyłam zwierzyniec nakarmić (plułam sobie w brodę, że sama nie zjadłam bo śniadanie dane mi było o 10 zjeść dopiero). 
Wymioty i płacz trwały do 10 (z przerwami na oglądanie bajek ale koniecznie na moich kolanach) potem mały jakby nigdy nic zabrudził pieluchę i poprosił o mniamu więc dostał jabłko. I poleciał się bawić. Gotowałam ryż a on płacze, że mniamu i mniamu. Ugotował się ufff...uratowana? A skąd- nie chce i już. 
Ale przezorna matka wstawiła w międzyczasie marchewkę i ziemniaka. Marchewce Synu nie dał się dogotować i zjadł 3 na miejscu. Półtwarde. Potem dojadł ziemniakiem i się najadł.
Teraz śpi a ja kawę piję i się relaksuję. A bałagan radośnie rozgaszcza się w kątach. 
Huk z nim. Przyjedzie Mąż to się jakos wspólnie ogarnie bo ja jestem wykończona.
Czasem się wkurzam, że jestem na wychowawczym (ze względu na finanse) ale w takich sytuacjach chwalę sobie takie rozwiązanie. Zawsze chwalę (być zawsze przy dziecku, obserwować jak rośnie, rozwija sie i uczy to bezcenne doświadczenie) ale w trakcie choroby jestem spokojna bo nie denerwuję się czy mnie zwolnią bo przyniosę L4, nie myślę co o mnie sądzi pracodawca. 
Choroba dziecka to najgorsza rzecz jaka się może przydarzyć. Po stokroć wolę być chorą ja niż Syn. 
Ale tfu tfu!
Wyganiam już to choróbsko z domu. Sio!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz