Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Moje prywatne ospa party

T. ma ospę.
Gdzie się zaraził? 
Nie wiem. 
Być może (raczej z 90% prawdopodobieństwem), że na pogotowiu kiedy wymiotował i się zachłysnął. Był osłabiony więc go wirus łapną. 

Standardowe 2 tygodnie wylęgania się choroby i w sobotę 2 listopada dostał jedną krostkę na pupie więc zrzuciłam winę na pieluchy. Wieczorem byliśmy u siostry Męża i tam napaśli go czipsami (ja nie daję mu czipsów ale tam stały na wierzchu więc jak ja nie patrzyłam to sam sobie cwaniak mały brał). W niedzielę krostek było więcej więc zrzuciłam winę na smakowite chemią czipsy (mmm ja je uwielbiam...czuję się nawet od nich uzależniona, ale staram się nie jeść, średnio raz-dwa razy w miesiącu muszę zjeść, po prostu muszę. A jem jak Synuś śpi, żeby go nie uczyć jedzenia niezdrowego żarcia- logika matki :-) zamiast nie jeść w ogóle to je jak syn nie widzi :-) )

A teraz to lekka masakra- na buzi z 5, pojedyncze na głowie, na plecach, brzuszku, na pupie horror, nawet jedna na klejnotach mu się zrobiła.
Odpukać w niemalowane, że nie ma gorączki, dobrze się czuje, ma apetyt i chyba nawet go nie swędzi.

A tak się bałam, żeby wtedy na pogotowiu czegoś nie złapał...
I nawet rozważałam szczepienie przeciwko ospie.
A teraz już nie muszę.
Idąc za modą powinnam zorganizować swoje prywatne ospa party coby dać możliwość zachorowania innym dzieciakom.
Ale ja nie chcę by inne dzieci zachorowały więc nie będę tak wspaniałego przyjęcia organizować.
Zresztą po moim kierunku studiów to wstyd byłoby narażać innych na zachorowanie bo popisałabym się tylko brakiem elementarnej wiedzy i głupotą.

Najbardziej mi wstyd i głupio wobec koleżanki, u której wczoraj byliśmy na chwilę. Ma dwójkę dzieciaków (jedno trzyletnie a drugie trzymiesięczne), starsza zaszczepiona ale o małego się boję...wstyd mi bo wiedziałam, że Syn ma wysypkę a mimo to pojechaliśmy tam. Ale nie miałam zielonego pojęcia, że to ospa...
Rodzice wszystkich dzieciaków, z którymi mieliśmy styczność obdzwonieni i pozostaje mieć nadzieję, że nikt więcej nie zachoruje.
Podobno dawno nie było przypadków ospy (pediatra tak powiedziała) i musiała zgłosić fakt zachorowania do sanepidu.
A T. wygląda jak dalmatyńczyk- czerwone krosty przykryte białą maścią. Ja też wyglądam jak chora bo jestem cała w maści :-)
Ale przetrwamy dwutygodniową kwarantannę w domu...
jakoś.
Będę musiała wykazać wielką pomysłowością w wymyślaniu zabaw i cierpliwością dla rozrabiaki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz