Pomagaj z Szymonem!

Pomagaj z Szymonem!

środa, 26 marca 2014

Od co-sleepingu do łóżeczka

źródło: http://www.alternative-mama.com/co-sleeping-why-and-how/

Nie jest tajemnicą, że T. spał z nami w łóżku.
Spał bo już w zasadzie nie śpi.
Będąc w ciąży jakoś nie zastanawiałam się jak nasze spanie będzie wyglądało. Było jasne, że Mały dostanie swoje łóżeczko i resztę pierdółek (ochraniacz na szczebelki, karuzelkę, baldachim) tylko, że nie lubił swojego łóżeczka. 
W szpitalu wygodniej mi było podjechać tym wózeczkiem pod sam nos i nie musieć wstawać (co po cesarce było koszmarem na początku) bo widziałam co się z nim dzieje. Przez tydzień (tyle leżałam) człowiek się przyzwyczaja.
Pierwsza noc w domu wyglądała tak, że za każdym poruszeniem Syna my podnosiliśmy głowy do góry i zaglądaliśmy do łóżeczka (oboje) więc po kilku razach padła propozycja, już nie pamiętam od kogo, żeby go zabrać do siebie. Następne dwie noce nie wyglądały w ogóle bo Mały wył.
W dzień wolałam mieć go na oku więc spał w gondoli. Gdy kładłam do łóżeczka to się denerwował i zaraz jęczał żeby go wyjąć. No i noworodek nie lubi ciszy (w brzuchu za cicho nie było) więc lepiej spał przy codziennej krzątaninie. Z biegiem czasu to się zmieniło.

Spaliśmy z dzieckiem bo to dla mnie przede wszystkim wygoda przy bolącym brzuchu i karmieniu piersią. Do drugiego miesiąca karmiłam na siedząco w łóżku ale potem któregoś razu przysnęłam przy odbijaniu i Młody zaczął mi się turlać po ręce. Od tamtej pory przekonałam się do pozycji leżącej przy karmieniu. Na początku nie zasypiałam ale Syn rósł a ja, no cóż, zmęczenie brało górę i zdarzało się mi przysnąć. Od ok 10-11 miesiąca zdarzało mi się nie budzić bo Syn sam korzystał z "bufetu" :-)

Po drugie- Syn spał dużo spokojniej przy nas niż sam. Czuł nasz zapach, miarowy oddech i nawet jeśli się budził to delikatnie, bez krzyków tylko z lekkim kwileniem.  Pewnie też przez mój zapach zjadał więcej mleka niżby zjadał śpiąc sam. Czasem pierś traktował jak smoczek (którego nie akceptował), ale starałam się mu zabierać jak tylko zasnął.

Po trzecie- Mały cierpiał na kolki (czy to standardowa kolka była to nie wiem, w każdym bądź razie bolał go brzuszek) a  ciepło od nas pomagało mu uporać się z nimi. Kiedyś (miał z 2 tygodnie) strasznie płakał i dopiero jak go położyłam pleckami na moim brzuchu uspokoił się i zasnął. Lepsze niewygody matki niż  wrzeszące dziecko. 

Po czwarte- gdy zaczynała się choroba (wiadomo, że choróbska lubią nocną porę) wiedziałam od razu, że coś jest nie tak. Zdarzyło się, że Syn wymiotował leżąc na plecach (jeszcze nie umiał się obracać) ja momentalnie się obudziłam i przewróciłam go na bok. Gdyby spał osobno mogłoby być za późno...gdy o tym pomyślę to aż mi się ciepło robi...brrr...

Po piąte- dzięki wspólnemu spaniu miałam wrażenie, że Mały przesypiał całe noce (pewnie dlatego, że nie wybudzałam się mocno przy karmieniach) i ja byłam bardziej wypoczęta. 

Jakie są wady co-sleepingu?
Ja mam tylko jedną- jak zasnęłam w jednej pozycji to zdarzało się, że budziłam się w tej samej paskudnie obolała. Ale zdarzało się to na tyle rzadko, że nie dokuczyło mi to szczególnie.

Dla innych może to być rozwiązanie niewygodne- zwłaszcza gdy mają lekki sen lub bardzo się kręcą i "rzucają" po łóżku w nocy. Albo zwyczajnie nie chcą dzielić łóżka z nikim poza małżonkiem. 
Przeciwwskazaniem do współspania jest spożycie alkoholu, przyjmowanie środków nasennych lub odurzających, znaczna otyłość, palenie papierosów. 

Owszem czasem nasze spanie wyglądało tak:
źródło: makeitblissful.com
Ewentualnie pozycja na twarzy Męża lub mojej. Lub z pampersem przy nosie (mężowskim, mnie oszczędzał :-) ). Ale i tak było fajnie kłaść się obok Synka.
Z czasem stwierdziłam, że może tak by Młodego wyeksmitować do swojego łoża- rośnie coraz większy i zagarnia coraz więcej łóżka (niemałego) dla siebie. 
Zaczęłam od przyzwyczajania do dziennej drzemki w łóżeczku (miał ok roku). Jako, że był bujany od samego początku więc zainstalowaliśmy bujaki. Na początku nie chciał, bronił się ale zaczęłam się najpierw z nim tam bawić (przykrywałam łóżeczko kocem i miał bazę) aż się przekonał. Potem któregoś dnia powiedziałam mu, że od dziś będzie usypiał w łóżeczku a potem jak się obudzi na pierwsze karmienie to go zabiorę do siebie. I tak robiłam ok miesiąca. Potem zaczęłam go karmić na siedząco i odkładałam do łóżeczka. Gdy szłam spać a on się potem budził to lądował w naszym łóżku (wygodniej było mi go wziąć niż nakarmić a w zasadzie "przytkać" bo już mało ssał i odłożyć z powrotem bujając by usnął). Jakoś od zeszłego grudnia, może wcześniej przestałam karmić w nocy i przestał się budzić. Na początku, by nie czuł się odrzucony, spał z nami w łóżku. Potem jakoś przy okazji zakupów zapałał miłością do różowego (o zgrozo!) stwora Moshi Monsters Poppet:
Kosztował ponad 30 zł (większym szokiem do przeżycia była cena niż ten kolor nieszczęsny) ale wiecie jak to jest z dzieckiem. Czasem jak coś upatrzy to nie ma zmiłuj- próbowałam się z nim wymienić na Ciasteczkowego Potwora z Ulicy Sezamkowej ale wybrał albo dwa albo różowy cudak. 
Korzystając z okazji pojawienia się tego cudaka wytłumaczyłam Synowi, że każdy ma swoje łóżko i że od dziś będzie spał u siebie a Misiu (tak go ochrzcił Syn) będzie go pilnował. Łóżeczko przysunęliśmy jednym bokiem do naszego więc praktycznie nic się nie zmieniło.
Poza tym, że mam więcej miejsca dla siebie (Mąż zajmuje pół łóżka a ja drugie pół dzieliłam przeważnie z Synem).
T. i tak co rano przychodzi do mnie. Albo pośpi ze mną wtulony albo mówi "mamo budź!" bądź "mamo stań!". Dziś przeszedł samego siebie bo przyniósł mi skarpetki (mężowskie) i swoje i kazał sobie wkładać i wstawać.

W ciągu kilku miesięcy mam plan przenieść Dziecię do jego własnego pokoju na górę. Siłą rzeczy my też się tam wyniesiemy z sypialnią bo nie zostawię go samego (a w naszej obecnej sypialni trochę za mało miejsca na 2 łóżka, łóżeczko i przewijak). Mąż się zaofiarował, że będzie z nim spał a ja będę za ścianą. Liczę na to, że pokój w auta skutecznie go zmotywuje do przeniesienia się ze swoimi (chociaż częścią) zabawkami do siebie.

Przy drugim dziecku nie wyobrażam sobie, co będzie, nie planuję, nie zakładam bo życie weryfikuje plany. Znając życie pewnie nie będzie mi się chciało ciągle wstawać do malucha i też wyląduje z nami w łóżku, ale co będzie to będzie.

Może ktoś odbierze wspólne spanie jako rodzaj zboczenia (lub w lżejszej wersji- nietaktownego zachowania w pewnym wieku) ale ja lubię spać z Synem. I pewnie jak będzie do nas w nocy później przychodził to go nie będę odprowadzać jak nie będzie chciał. Dziecko ma swoje prawa a ja wykorzystuję każdą chwilę czułości, przytulania i całusów bo wiem, że przyjdzie czas gdy się zacznie mnie wstydzić. 

Rodzice boją się brać dziecko do siebie z uwagi na to, że maluch się nie wyniesie przed 18 od nich z łóżka. Da się to przeprowadzić wcześniej tylko trzeba złapać odpowiedni moment tak jak u nas. Obserwować dziecko i iść za nim będąc jednocześnie konsekwentnym. Niby wyjątków nie powinno się robić ale ja czasem robię- Syn śpi u nas gdy jest chory, ostatnio coś mu się śniło, jęczał i płakał więc go wzięliśmy, czasem jestem tak zmęczona, że mu odpuszczam spanie u siebie.

Co-sleeping? Jak dla mnie, wielkiego śpiocha i wygodnickiej- wielkie TAK :-)


Dobrej Nocki :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz